Czy mam prawo do spadku?
W roku 1986 zmarł mój ojciec, w 1988 r. matka. Siostra wniosła sprawę do sądu o prawa do spadku – nie było testamentu. Sąd przyznał je nam po ½. Ja byłam przez lata przekonana, iż chodzi wyłącznie o prawo do 2 działek. Siostra nie dała mi nic. Objęła posiadaniem wszystko - pieniądze, wartościowe przedmioty, złoto, mieszkanie lokatorskie z wyposażeniem i zawartością. Wniosła do spółdzielni podanie o przyjęcie w poczet członków jako córka zmarłej gł. najemczyni (obie byłyśmy tam zameldowane i obie tam mieszkałyśmy), i wykupiła je na własność – o takim sposobie jej postępowania dowiedziałam się teraz.
Ze mną umawiała się, ustnie, że jeśli zrzeknę się na nią mieszkania, zrzeknie się na mnie działek. W 1988 r. ich wartość - wg zaświadczenia urzędu gminnego - wynosiła 1.500 zł, gdy wkład na mieszkanie lokatorskie 2-pokojowe wynosił 40.000.
Wyjaśnia, że mieszkanie miało być dla niej (brak testamentu), a ja dostałam książeczkę mieszkaniową. Ignoruje odpowiedź, że jej mieszkanie po rodzicach, wyposażone we wszystko, nie kosztowało NIC, zaś w moim przypadku kwota na książeczce mieszkaniowej - po reformie L. Balcerowicza - była 1/6 wkładu na 2-pokojowe mieszkanie lokatorskie - puste.
Szereg razy pytana, m.in., o złoto po rodzicach wyjaśniała, iż zostało przetopione na obrączki dla niej, co jest nieprawdą - pokazywała je wielu osobom).
W tej chwili jest możliwość sprzedaży działek, a siostra żąda 1/2 udziału w ew. kwocie uzyskanej ze sprzedaży. Przeglądając dokumenty sądowe, zwróciłam uwagę na zapis, iż mamy po 1/2 prawo do spadku - przez lata byłam przekonana, iż postępowanie dotyczyło wyłącznie prawa do działek, ja nie dostałam nic.

Co mogę zrobić w tej sytuacji? Domagać 100% kwoty uzyskanej po ew, sprzedaży działki (lub działek) jako spłaty należnej części spadku czy nie mogę nic zrobić ze wzgl. na upływ czasu? Zaznaczam, że wielokrotne pytania o rzeczy po rodzicach były zbywane.

Pozdrawiam serdecznie z widokiem padającego śniegu w oczekiwaniu na odpowiedź.