Dzień dobry. Dnia 2.04.2023 sprzedałem jako osoba prywatna rownież osobie prywatnej auto BMW E39 z 2000r, kwota za auto wynosiła 5300zł. Auto było w bardzo dobrym stanie technicznym, systematycznie serwisowane i zadbane. Pod względem blacharskim stan był gorszy, ale kupujący o tym doskonale wiedział, z resztą obejrzał u mnie auto. Zakupiłem to auto w 2012 roku i nigdy nie miałem do niego zastrzeżeń. Olej i filtry wymieniane były 12tys km temu (kupujący został poinformowany, że będzie musiał je niedługo wymienić). Przegląd zrobiony był w styczniu, a nowe ubezpieczenie zakupione w lutym. Kupujący został poinformowany, że przy dużych prędkościach coś się w samochodzie przytyka oraz że ja nie wymieniałem turbiny ani innych poważniejszych części. Dzień po sprzedaży auta dostałem telefon od kupującego z informacją, że auto się zepsuło już 3 godziny po wyjechaniu nim ode mnie z domu i żąda zwrotu pieniędzy. Kupujący zaprowadził auto do mechanika poleconego przez mnie, gdzie BMW było systematycznie serwisowane. Okazało się, że padły wtryski, ale mechanik nie był w stanie ocenić, czy przez to silnikowi nic się nie stało. W umowie był zapis, że kupujący zapoznał się ze stanem technicznym pojazdu, a ja poinformowałem go o wszelkich usterkach, o których mi wiadomo. Nic nie wskazywało na to, że cokolwiek mogłoby się dziać z wtryskami. Teraz kupujący mówi, że albo oddaję mu połowę kwoty i auto zostaje u niego albo poda mnie na policję i zgłosi oszustwo z mojej strony. Co mogę w takiej sytuacji zrobić? Czy faktycznie grożą mi jakieś konsekwencje z uwagi na te wtryski? Żaden mechanik nigdy mi nie zgłosił, aby cokolwiek było z nimi nie tak.