Dzień dobry, kieruje się z prośbą o pomoc, bo sama już nie do końca wiem co mogę zrobić. W maju tego roku odeszłam z pracy w Zabce. Byłam przez około miesiąc na zwolnieniu lekarskim, i akurat kończyła mi się umowa. W związku z tym, że do tej pracy wracać już nie chciałam uznalysmy z szefowa, ze po prostu jej nie przedluzamy. Wszystko odbywalo się w miare normalnie, gdyby nie fakt, ze gdy przyszlam po zaległa wyplate ona stwierdzila, ze jestem jej winna za inwentaryzacje ponad 2 tysiące, więc bardziej mi się opłaci, jeśli wypłaty po prostu nie wezmę niż miałabym jej oddawać. Przekonywala mnie, ze robi to ze wzgledu na sympatie do mnie i to moze być taki nasz ostatni uklad. W zwiazku z tym, ze w umowie nic o odpowiedzialnosci majatkowej nie mialam, a i byłam pewna, ze zadnych pieniedzy jej winna nie jestem, bo niby za co? Powiedziałam, ze zastanowię się nad tą opcją i dam jej znać. Pracowalam tam długo, rzeczywiscie inwentaryzacja nie wyszla najlepiej (na pewno nie przeze mnie!), a chcialam być wobec niej fair. Problem w tym, ze.podczas tej rozmowy, gdy prawie mi plakala, ze nie ma pieniędzy i jeszcze ten problem ze splata dlugow za towar, dala mi do podpisania zalegle dokumenty (obecność, odbior pieniedzy itp.)... Byłam na tyle skupiona na rozmowie z nią, ze nie dopatrzylam sie, ze kazala mi podpisac rowniez odbior wyplaty, po ktora wtedy sie zglosilam. Jak wrocilam do domu i przemyslalam fakt, iz zadnych pieniedzy jej winna nie jestem, a dopiero co wrocilabz urlopu i pewnie za moje pieniadze chce pojechac na kolejny, postanowilam powalczyc o zaległa wyplate. W zwiazku z tym, ze kontakt z nia stal sie kiepski wystosowalam "przedsadowe wezwanie do zaplaty". Po wymianie kilku emaili, w ktorych to dopytywala sie jakie pieniadze chce dostac w koncu wyslala mi skan papierow, ktore podpisalam. Trochę mnie wmurowalo, poniewa tak ladnie mnie zmanipulowala, ze nie mialam pojecia. Czy mam jakiekolwiek szanse na odzyskanie swoich pieniędzy?