Dzień dobry,

rok temu padła mi klimatyzacja i serwis wymienił mi kompresor (sama część kosztowała 1200 pln + wymiana).
w tym roku byłem już dwa razy na reklamacji (raz działała ok. tygodnia, drugi raz działała jeden dzień).

Okazuje się, ze serwis został wykonany niekompleksowo. W instrukcji kompresora jest informacja, ze nie ma na niego gwarancji, jezeli nie zostanie wymioniony i wyczyszczony caly uklad klimatyzacji (potwierdziłem to w innym serwisie). Oczywiscie to nie zostalo zrobione i nawet nie zostalo mi zaproponowane (jedyne co uslyszalem, jak o tym wspomnialem podczas reklamacji to to, ze wtedy naprawa kosztowalaby nie 1.5k a 3k).
Dzwonilem do specjalisty od klimy i powiedzial ze warsztat albo wymienia calosc w takiej sytuacji albo nic, bo wiadomo ze to sie popsuje. No i sie popsuło.
Teraz - serwis mowi, ze musi wziac auto na minimum 5 dni, aby wyslac kompresor na reklamacje (i oczywiscie nie maja na te chwile auta zastepczego. Te 5 dni to nie jest czas technologiczny naprawy reklamacyjnej, tylko czas kiedy oni wysylaja na gwarancje kompresor po tym jak podeszli niefrasobliwie do pierwszej naprawy).

Co więcej, jak zapytałem co jak im odrzucą reklamacje, zasugerowali ze pewnie na swój koszt naprawią i pewnie zregenerują kompresor (albo mozliwe ze producent w ramach gwarancji zregeneruje ten kompresor.) Problem w tym, ze ja zaplacilem za nowy a ten bedzie regenerowany nie z mojej winy.
Oczywsicie teraz bedzie wykonany pelen serwis klimy i powiedzialem ze zaplacę za wszystkie częsci i robocizne, które powinny być rok temu zrobione (bo i tak powinienem za to zaplacic wtedy).

Pytanie - czy rzeczywiście powinienem czekać na reklamację kompresora przez serwis u producenta, skoro ewidentnie problem jest w tym, jak go rok temu zamontowano (i czekać grzecznie 5-7 dni na jego naprawę) i zgodzić się na naprawianą część, skoro naprawiana jest nie z mojej winy a warsztatu?
Serwis informował mnie ze ma według prawa 14 dni na rozpatrzenie tej reklamacji i nie ma obowiązu wydać mi auta zastępczego.