Dzień dobry.
W dniu wczorajszym odebrałem na poczcie list od mojej sąsiadki, która mieszka piętro niżej. List ten zawierał pismo "wezwanie do zapłaty" w związku z zalaniem łazienki. Faktem jest, że kilka lat temu prawdopodobnie 2015 roku (chociaż mi wydaje się że wcześniej) wyskoczył mi wąż z pralki no i niestety trochę wody się wylało. Sąsiadka przyszła dopiero jakimś czasie. Ponieważ wiedziałem, że to niestety ale wina mojej pralki podałem jej nr polisy ubezpieczenia mieszkania w PZU. Po jakimś czasie spotkałem sąsiadkę, która mnie poinformowała, że niestety ale moja polisa nie obejmowała tego typu zdarzeń i nie dostała żadnego odszkodowania. Stwierdziła, że wynajmie fachowców, którzy dokonają naprawy i rachunek mi przedstawi. Pod koniec 2016 roku sąsiadka zjawiła się ponownie u mnie w mieszkaniu, twierdząc, że ponownie ją zalewam ponieważ jej po rurach cieknie woda. To było po godzinie 18:00 i akurat z żoną wróciliśmy pracy. Nie dała sobie wytłumaczyć, że to niestety, ale nie nasza wina, że nas cały dzień nie było w domu. U siebie zauważyłem, że mam mokre rury z centralnego ogrzewania dopiero wieczorem.
Zgadzam się, że za pierwszym razem była to wina mojej pralki, ale późniejsze to już nie moja wina. Poza tym kwota, którą żąda sąsiadka wydaje mi się zbyt wygórowana. Brak jest jakiegokolwiek kosztorysu itp.
Dlatego chciałby wystosować do niej pismo, aby potwierdziła zadaną kwotę jakimiś dokumentami. Nie wiem też czy jest sens walczyć z nią o obniżenie, czy też lepiej odpuścić. Niestety kwota 1.300,00 zł jest dla mnie znaczną.
Proszę o poradę jak z tej sytuacji mogę wybrnąć lub chociaż odroczyć termin spłaty. Dodaję, że z sąsiadką nie ma możliwości polubownego załatwienia.
Dziękuję za pomoc.