Pytanie z dnia 15 września 2015
Jak mam wybrnąć ze spirali długów?
Mój los, to najbardziej drastyczne oskarżenie rządów PO. W 2011 roku miałem wylew krwi do lewego oka. Przestałem na to oko widzieć. Przez pół roku panie doktor z Sierakowskiego czekały aż się krwiak wchłonie, ale ponieważ nic takiego nie nastąpiło, więc wzięły się za operowanie. Przeszedłem w ciągu roku sześć operacji. Mam wszczepioną akrylową soczewkę. Usunięte ciało szkliste zostało zastąpione przez olej, który powinien się wchłonąć, ale małe kropelki pozostały przez co widzenie jest upośledzone. Najgorsze jest to, że dotyczy to lewego oka dawniej dominującego. Jak widzę lepiej, wtedy to oko usiłuje odzyskać dominację i mam przeskoki w widzeniu, czasami zjawisko jest tak intensywne, że aż boli mnie głowa.
Przez półtora roku byłem na zwolnieniu, więc jak się zwolnienie skończyło, to nie przysługiwał mi nawet zasiłek dla bezrobotnych, bo nie przepracowałem 12 miesięcy w ciągu ostatnich 18 miesięcy. Ten przepis jest tak głupi, że Kieł chyba wymyślił go osobiście.
Przez 8 miesięcy byłem bez środków do życia. Schudłem 35 kg nie dlatego, że wynalazłem jakąś dietę cud, ale bo po prostu głodowałem. Jeśli miałem jakieś pieniądze, to ze sprzedaży wyposażenia domu. Korzystałem też z pomocy żywnościowej mojej Parafii oraz darmowych posiłków wydawanych przez Kościół.
Po 8 miesiącach wystarałem się o grupę inwalidzką. Z tego tytułu zacząłem pobierać zapomogę z pomocy społecznej w wysokości 529 zł na miesiąc.
W tym miejscu muszę opisać haniebną rolę jaką odegrał w moim życiu City Bank Handlowy. Będąc w kłopotach narobiłem 8,800 zł debetu. Po jakichś dwóch latach przyzwyczaiłem się do mojego kalectwa na tyle, żeby myśleć o powrocie do zawodu trenera tenisa. Znajomy zaproponował mi prowadzenie kortów przez wakacje, ale problem był z dojazdem, samochód przecież rozbiłem. Poszedłem do CityBanku i mówię zawieście mi spłatę długu i dopożyczcie mi kilka tysięcy, żebym mógł kupić samochód, a wtedy zwrócę wam dług w ciągu pół roku. Nie, bo takie mamy przepisy. Jak macie przepisy, to nie będziecie mieli pieniędzy.
W następnym roku sytuacja się powtórzyła, tyle że w międzyczasie narobiłem kolejnych długów, bo nie miałem czym płacić za media, więc kolejno wyłączyli mi gaz, wodę i prąd. Ten ostatni spłaciłem dzięki pomocy brata ciotecznego i dzięki ogrzewaniu elektrycznemu jakoś przebiedowałem zimę. Odpowiedź banku była taka sama. A w tym roku to powiedzieli mi, że cała sprawa ich już nie interesuje, bo mój dług sprzedali firmie windykacyjnej.
Kolejną hieną w moim życiu okazał się mój przyrodni brat. Po ojcu odziedziczyłem posesję ze zrujnowanym domem, w którym mieszkam. Brat mieszka w Kanadzie. Wiedząc, że jestem w nędzy uparł się wydusić ode mnie spłatę spadku. Ponieważ nie mam pieniędzy, więc wybrał inną drogę do wyciśnięcia ze mnie pieniędzy poprzez licytację posesji i wyrzucenie mnie na bruk. Bronię się rękami i nogami, odwlekając pod różnymi pretekstami.
Często w świecie natury zdarza się, że jak dwie hieny się biją o ten sam łup, to żadna się nie naje. Tak też było i w moim przypadku. Przyszli komornicy i chcieli coś zabrać, ale ja spokojnie im oświadczyłem, że póki sąd nie wskaże co jest czyje, to mam prawo ich nie wpuścić. Pokręcili się na ulicy, spisali numery rejestracyjne sąsiada, który niebacznie zaparkował się przed moją furtką, ale ponieważ centrala odpowiedziała im, że to nie mój samochód, więc zabrali się i odjechali. Po pół roku dostałem od nich pismo, że wobec braku u mnie uchwytnych dochodów muszą zamknąć sprawę.
Ale pieniędzy mi to nie przysporzyło. Nie miałem na leki na serce, więc ich nie wykupywałem. Zacząłem mieć sensacje sercowe. Usiłowałem się zapisać do kardiologa, ale powiedziano mi, żebym przyszedł za cztery miesiące, to wtedy będą zapisywać. Zapisywać! Nie przyjmować! A z moim sercem było coraz gorzej. Znajoma poradziła mi, żeby pójść na izbę przyjęć Szpitala Grochowskiego i powiedzieć, że przechodziłem w pobliżu i się źle poczułem, żeby mnie zbadali i tak też zrobiłem w piątek 16 stycznia 2015. Pani doktor właściwie chciała mnie puścić już do domu, ale w badaniach krwi nie podobał się jej poziom troponiny (o ile dobrze pamiętam nazwę tej substancji), postanowiła powtórzyć badanie po kilku godzinach. Jak powtórzyła to poziom był już taki, że chciała mnie położyć. Wyszedłem na własną prośbę, bo musiałem pogadać z sąsiadem, żeby nakarmił moją kotkę, a poza tym miałem awizo listu poleconego, a nie wiedziałem czy to przypadkiem nie jest z sądu. Następnego dnia, w sobotę o 15-tej czułem się już tak źle, że sąsiad musiał mnie przywieźć do szpitala. Położyli mnie na korytarzu i pobrali krew. Poziom troponiny był już tak alarmujący, że przenieśli mnie na R-kę i jak tylko to zrobili i zaczęli robić koronorografię, to poszedł zawał, tak że szczęście w nieszczęściu nawet blizny po nim nie mam. I to był ósmy raz, gdy otarłem się o śmierć.
Tutaj pojawią się odpowiedzi od prawników
Chcę dodać odpowiedź
Jeśli jesteś prawnikiem
zaloguj się by odpowiedzieć temu
klientowi
Jeśli Ty zadałeś to pytanie, możesz kontynuować kontakt z tym prawnikiem
poprzez e-mail, który od nas otrzymałeś.