Mój narzeczony został wmieszany przez swojego kolegę w dość nie fajną sytuację (w październiku 2016). Nie mając pieniędzy na zapłatę za hotel odważył się podać dane do faktury byłego pracodawcy, jednakże pokój był wynajęty na dowód mojego, jeszcze wtedy nie pełnoletniego, narzeczonego. Faktura wyniosła koszty około 800zł. Znajomy zarzekał się, iż odda kwotę byłemu szefowi, niestety ślad po nim zaginął, a po roku od zdarzenia przyszło wezwanie na prokuraturę. Niestety narzeczony nie miał środków, aby tam dotrzeć (ok.300km), mieszkał u znajomych po kątach co było spowodowane kłótniami rodzinnymi. Dał radę dotrzeć do mnie, do miejsca oddalonego od jego rodzinnego miasta o 150km. W kwietniu tego roku odważyliśmy się przyjechać do jego rodzinnego domu i zakopać topór wojenny. Zostaliśmy, pojawiła się policja, wywiad środowiskowy wśród sąsiadów. Wtedy narzeczony wykonał telefon do prokuratury, gdzie dowiedział się, iż miał on zostać poinformowany o przesłuchaniu (od policji dostał wezwanie jako podejrzany) i wezwany jako świadek, jednakże sprawa sądowa i tak się nie odbędzie, gdyż nie można namierzyć podejrzanego. Tego samego dnia skontaktował się z dzielnicową i sprawa nachodzenia jego rodziny została wyjaśniona. Do dnia wczorajszego nie było żadnych informacji na ten temat, brak nowych wezwań do prokuratury. Gdy nagle do drzwi zapukała policja, ubrana cywilnie, brak wylegitymowania się i jakichkolwiek informacji na temat tego czemu zostaję zatrzymany. Dostaliśmy tylko informacje, że został wysłany za nim list gończy. Kazali mu się ubrać i zabrali skutego w kajdanki. Ani ja ani jego babcia obecna przy całej sytuacji nie dostałyśmy żadnych wyjaśnień. Od zatrzymania minęło 17 godzin. Brak jakichkolwiek informacji ze strony policjantów. Na czym stoi w tym momencie mój narzeczony? Ile będą go trzymać? Co mu grozi?