Przepraszam na wstępie ,bo już nie wiem gdzie mam prosić o pomoc , jestem w związku z miłości ,kościelnym ,co za tym idzie ,przyrzeczenie miłości ,do końca, wżenilem się w bardzo katolicką rodzinę ,bardzo ciężko mi tu o pisać!!! Przez te lata zawsze byłem na pozycji , poza Bogiem ,dziećmi ,rodzicami żony ,nigdy nie skarżyłem się nikomu , tak jestem wychowany , wszystko i dla wszystkich robiłem zawsze sam , sporadycznie miałem pomoc , odkąd jestem w tej katolickiej rodzinie byłem pewny że dobro jest samo z siebie, po tych latach w związku już na ie daję rady,jestem sprowadzony do parteru , znajomi mówili uważaj Ja nie więźylem, ale teraz !!!! Dzieją się takie rzeczy , , ,ryczałem u teściów że nie daje rady by pomogli,dla faceta który zbudował wszystko to cios, nie ma pomocy , i cały czas walka z wiarą która powinna byś dobra z założenia okazuje się niczym,błagam pomóżcie ,nie pisał bym tego ,gdyby jeszcze syn leon 11 lat ,nie został przeciągnięty na ich stronę