Sprzedałam poprzez platformę ogłoszeniową OLX urządzenie elektroniczne. Z uwagi na to, że nie do końca wiedziałam, czy działa (chodziło o podzespoły komputeru cyklu, np. sensor do mierzenia temperatury), ponieważ go nie używałam, dałam kupującej możliwość sprawdzenia tego przez siedem dni i w razie, gdyby urządzenie nie było sprawne, odesłania mi go na własny koszt. Kupująca od początku roszczeniowa, interpretowała moje słowa na swoją korzyść, po trzech dniach użytkowania zapowiedziałą, że "zgodnie z naszą umową" chce mi urządzenie odesłać, podczas, gdy nie stwierdziła jego niesprawności, a jedynie użala się nad swoim losem i ma pretensje, że urządzenie jest z 2008 roku, a nie nowsze (kupiła ode mnie za 532 zł z wysyłką, nowy typ kosztuje około 2000, a wg. polskiego serwisu ladycomp to, które otrzymała będzie działało tak samo, różnica jest tylko w wyglądzie). Pani straszy mnie artykułem 471 KC, ja jej pokazuję treść ogłoszenia, ona czepia się moich słów wyrwanych z kontekstu. W czwartek zapowiedziała, że odsyła mi komputer cyklu i mam jej zwrócić 500 zł pominąwszy koszt wysyłki. Uważam, że to ja mam rację i nie zamierzam zwrotu przyjmować. Zanim wysłała mi kategoryczne żądanie zwrotu pieniędzy, ja jej wysłałam kilka pytań odnośnie transakcji, w tym, czy dobrze przeczytała ogłoszenie, czy urządzenie działa i czy nikt do kupna jej nie zmuszał itp. celem ustalenia jej prawdomówności i świadomości sytuacji. Przyznała, że urządzenie działa i na tym koniec . Urządzenie odesłała mi już po wyznaczonym terminie, mogła to zrobić wcześniej, jednak zasłaniała się brakiem kontaktu z mojej strony, podczas, gdy ja nagle zdałam sobie sprawę, że osoba, z którą zawarłam umowę sprzedaży od początku chciała sobie urządzenie przetestować i mi je zwrócić. Po każdym z nią kontakcie miałam poczucie, że próbuje mną manipulować, więc ograniczyłam go do minimum.