Sytuacja wyglądała tak, gdy odbierałam córkę, nauczycielka córki zaczęła na mnie krzyczeć pod klasą, tonem jakbym była dla niej nie rodzicem, a kimś kim gardzi.W trakcie tych krzyków podeszła tak blisko mnie, że poczułam się niekomfortowo i powiedziałam by się odsunęła na co usłyszałam "dlaczego?!", Więc ja "no jak dlaczego, to moja przestrzeń osobista". Wyszła wychowawczyni mojej córki i pokierowała mnie na świetlicę, odbierałam córkę słyszałam jak podnosi głos jakby chciała bym to słyszała i mówi o mnie w sposób jakbym porzuciła dziecko za 3 min spóźnienia, odparłam, że "jest Pani bezczelna", na co ona, że mam ją zrozumieć, ponieważ poprzedniego dnia była u dentysty, gdy chciałam coś odpowiedzieć nie mogłam, ponieważ przekrzykiwała mnie .Gdy razem z córkami szłyśmy do szatni to ta Pani do każdej spotkanej osoby przy mojej osobie zaczęła mówić głośno i dosadnie, że ja ją nazwałam "bezczelną" i dzień wcześniej około 10 min byłam później i też musiała zaprowadzić moją córkę na świetlicę ja no to "że wychowawczyni zna sytuację, ponieważ ją informowaliśmy, jak i też Pani ze świetlicy, także była informowana", a ona, że ona nic nie wie. Czułam się upokorzona przy tych ludziach zwłaszcza, że nikt z pracowników szkoły nie zareagował na zachowanie tej Pani, gdy uświadamiałam ją, że jaką jest nauczycielką, że robi awantury i tak się do mnie odnosi przy moich dzieciach, to odpowiadała dalej tak samo i jeszcze jakby nigdy nic pogłaskała moją córkę po głowie mówiąc "że Jula ją bardzo lubi ". Widziałam spojrzenia tych osób gdy zaczęła w taki sposób o mnie mówić, przy wyjściu dla najmłodszej córki dała barona bez mojej zgody. Co mogę zrobić ?