Pytanie z dnia 08 maja 2020

Szanowni Państwo,
Koresponduję w sprawie zapytania o odszkodowanie/zadośćuczynienie. Chciałabym uzyskać odszkodowanie za źle przeprowadzone leczenie. Zaczęłam chorować w 2014 roku, czyli jak miałam 16 lat na zaburzenia funkcji ośrodkowego układu nerwowego. Kończyłam wtedy 3 klasę gimnazjum Objawy choroby zaczęły się w miesiącu kwietniu 2014. Rodzice wozili mnie do psychologa, lekarza rodzinnego i psychiatry, jednak dwóch pierwszych można było pominąć, a ta ostatnia totalnie olała mnie jako pacjenta. Bez przeprowadzenia wywiadu ze mną, przepisała leki na to co pwiedziała jej moja matka. Nie brałam tych leków, bo wiedziałam, że mogą mi zaszkodzić, jak można leczyć kogoś nie wiedząc co mu jest? Nie chciałam lezczyć się u tej Pani doktor, prosiłam matkę, żeby zawiozła mnie do innego lekarza, bo czułam, że coraz bardziej objawy mi się zaostrzają, ale mnie zbyła i powiedział, że nie będzie mnie wozić od jonasza do kajfasza - dosłownie. Wiem, że w wieku 16 lat mam ograniczoną zdolność do czynności prawnych i mam prawo decydować o tym kto mnie leczy. W takim stanie bez leczenia poszłam do szkoły, ale mój stan w listopadzie lub grudniu w tym roku (nie pamietam już dokładnie, wiem że było już zimno na dworze) tak się pogorszył, że byłam bliska śmierci, w ostatniej chwili zażyłam Zotral, który wcześniej mi przepisano i po nim nic w organizmie nie czułam wogóle, tak jakbym miała umrzeć. Ten stan doprowadził też do trwałego uszczerbku na zdrowiu. Widać to po twarzy i napewno rezonans też by to potwierdził. Wiem, że jakbym była od razu dobrze leczona to w tym momencie nie pisałabym do Państwa tej wiadomości. Tak opóźnione leczenie spowodowało u mnie brak możliwości odbywania ścieżki kształcenia, po której mogłabym podjąć pracę. Nie żyłam normalnie jak każdy, tylko ledwo żyłam, takie mi przepisywano leki asertin, sypramol i hydroksyzynę. Wcześniej byłam bardzo dobrym uczniem i miałam średnią powyżej 5,0 w gimnazjum. Dobrze się uczyłam. Mój stan zdrowia nie pozwalał mi na chodzenie do szkoły, chodziłam do szkoły, która była tuż przy internacie, w którym mieszkałam, a od razu po powrocie ze szkoły kladlam się spac. Oczywiście to liceum i również bez większych sukcesów. Podstawową maurę zdałam na ponad 50%, ale rozszerzenie z biologii 33% a do chemii nawet nie podchodzilam. Chodzi mi o to, że w normalnym stanie zdrowia mogłabym chodzić normalnie do szkoły nawet oddalonej trochę od miejsca zamieszkania, ale naprawde nie dałabym rady nawet dojść do niej w takim stanie w jakim byłam. A jak chciałam szkołe w polowie semestru zmienic, to tak wlasnie mnie leczono zebym dalej do tej samej chodzila. Była to choroba, jednak w dobrym momencie leczona nie doprowadziłaby mnie do obecnej sytuacji. W normalnym stanie wybrałabym technikum budowlane, po którym oprócz matury mogłabym też pracować w dobrym zawodzie. Obecnie czuję się dobrze, ale jest to już maj 2020 i przecież mogę iść do byle jakiej pracy bo jestem pełnoletnia. Zmierzam do tego, że ukończona szkoła budowlana 2 lata temu dałaby mi zawód i zapewne podjęłabym pracę, nawet na własną rękę, ale zdobyłabym już cenne doświadczenie, które jest pożądane, aby podjąć zatrudnienie w firmie o korzystnych warunkach finansowych (około 10000 - 13000 zł/mies netto, jest to praca za granica, ale wymagane jest doswiadczenie). Ja w tym momencie nie mam możliwości podjęcia takiej pracy, bo nie mam takiego zawodu, a kiedy mogłam go jeszcze zrobić z pomocą finansową rodziców, bo i tak do szkoły musiałam chodzić do 18 roku życia, to woleli mnie faszerować byle jakimi prochami, abym tylko w internacie została i w tym jednym liceum, do którego poszłam. Szkołę w trakcie 1 klasy liceum chciałam zmienić, ale oni mieli inne zdanie na temat. Proszę o pomoc i informacje czy moge starac sie o zadośćuczynienie o nieodpowiednie leczenie, doprowadzenie do złego stanu zdrowia i trwałego uszczerbku na zdrowiu oraz wskutek tego do złej sytuacji finansowej z powodu braku możliwości pobierania nauki w odpowiednim dla mnie kierunku zgodnym z moimi zdolnościami. Z powodu mojego złego stanu zdrowia ne dokończyłam również leczyć ortodontycznie zębów, w trakcie którego leczenia byłam. I kto w takiej sytuacji byłby winien - lekarz czy mój rodzic? Podsumowując, chcę stwierdzić, że moje leczenie to już nie było leczenie takie żeby normalnie dalej żyć i funkcjonować normalnie i myśleć jak dorosły człowiek, który musi zarabiac pieniadze tylko takie trzymanie mnie na sile w tej szkole co . Proszę o odpowiedź i nawet o kontakt z numerem telefonu do odpowiedniego organu, w którym taką sprawę mogłabym załatwić. Może tak jak to napisalam niektore rzeczy mogą wydawac się Panstwu absurdalne lub niedorzeczne, ale po prostu doszlam do wniosku ze moje leczenie moglo sie odbyc z szybkim dobrym skutkiem bez tak wieloletniej męki, dlatego że chodzi tu o szybkosć dzialania lekarza i odpowiedniego wdrożenia leczenia w odpowiednim momencie, ale i wypisania dobrze dzialajacych leków, a nie rozrywajacych cale wnetrze. Ostatni lek jaki dostalam to byl cytalopram, który działa 6 razy lepiej od przedtem wypisaną mi fluoksetyną,(którą wypisano mi po asertinie). Jak już wcześniej wspomnialam nie chcialam sie leczyc u tej doktorki i nie mówiłam jej co mi dolega co mi się złego robi w organizmie, tylko powiedzialam co innego i takie leki mi dopisywala, choc nawet na moj problem one napewno nie byly bo nie daly mi dobrego skutku leczenia. Cale liceum spalam i aż do teraz, teraz czuje sie juz raczej dobrze. Ostatni lek cytalopram bralam od marca jakos do polowy grudnia 2017 roku, ale w pelni chyba normalnie czuje sie teraz dopiero. Proszę z tego wyciągnąć wnioski i jeżeli źle Państwo odbieracie moja postawę żądną odszkodowania, to proszę postawić się w mojej sytuacji, chociaż napewno nie da sie tego wyobrazic jak sie tego nie przeżyje, ale proszę wyobrazić sobie, że Pan/Pani zaczyna chorować w wieku 16 lat (ja mieszkam na wsi i autobusów tutaj nie było takich żebym do lekarza mogła pojechać sama i brak pieniędzy oraz prawa jazdy nawet) i potrzebuje natychmiastowego leczenia (tak jak przy nowotworze), a Pani/Pana matka olewa to, co doprowadza do dalszych rzutów choroby już można by powiedzieć nieodwracalnych( tak jak przeżuty przy nowotworze), co kończy się tragicznie. Ja żyję w tym momencie, ale tak jak teraz to chciałabym życ tak wtedy gdy musiałam chodzic do szkoly sredniej. Mam okropny defekt i estetyczny i zdrowotny i finansową niekorzyść. Proszę o radę czy są jakieś paragrafy na taką sytuację, czy jestem skazana na dożywotnie kalectwo i upośledzenie finansowe, bo jeden z rodziców nie wykazuje inicjatywy do zarabiania pieniędzy i zainwestowania w moje wykształcenie i zdobycia przeze mnie odpowiednich kwalifikazcji zawodowych, tylko przepala papierosami pieniądze, które drugi rodzić( tato) ciężko zarobi. Opisałam wszystko tak jak jest. Głównym wątkiem w tym mailu jest fakt mojego złego leczenia, zły efekt ostateczny i chęć uzyskania odszkodowania za to. Proszę o odpoweidź.
Z góry dziękuję

Tutaj pojawią się odpowiedzi od prawników


Chcę dodać odpowiedź

Jeśli jesteś prawnikiem zaloguj się by odpowiedzieć temu klientowi
Jeśli Ty zadałeś to pytanie, możesz kontynuować kontakt z tym prawnikiem poprzez e-mail, który od nas otrzymałeś.