Witam. Jestem samotnym ojcem czwórki dzieci 3.5 - 5 - 8 - i 10lat. Mam sądownie opiekę. Od dwóch lat dzieci mieszkają ze mną w mieszkaniu komunalnym na pierwszym piętrze. Na parterze od 14 lat zamieszkuję starsza kobieta 73l z 43l synem. Odkąd się sprowadzili mamy same problemy, a to za głośno tego nie wolno tamtego itd. Ona zażywa silne psychotropy, krząta się po podwórku mówi do siebie,czasem krzyczy "Wynoście się! " w stronę pustego placu(nie mamy żadnych sąsiadów) Patyczki jakieś wbija zaznacza sobie tereny, bardzo dziwnie się porusza i zachowuje (wszyscy w okolicy i policja wiedzą że jest nie normalna) Do tej pory wytrzymaliśmy, ale odkąd mieszkają ze mną dzieci to jest nie do wytrzymania,bardzo się boją wychodzić z domu bo łapie je za rączki oprowadza po placu i mówi że się nie mogą bawić itp.Zamykamy drzwi od środka za każdym razem,bo wchodzą bez żadnego uprzedzenia chcą wszystkimi rządzić i wszystko wiedzieć, policją straszą i wzywają,donosy wszędzie piszą, grzebią nam w śmieciach. Zatrzymują wszystkich oprócz listonosza i zakazują wejścia do nas(mam świadka) przed wyjściem patrzymy czy ich nie ma bo strach wyjść.Nie mają nikogo, nikt od 14 lat nie odwiedził ich,zakazała synowi mieć kolegów i absolutnie kobiety(mi też) Najgorsze że syn jej zaczął zapraszać córki moje do mieszkania podczas nieobecności matki nęcąc słodyczami. W ostatnią niedzielę w południe wtargnął do naszego mieszkania rzucił się na mnie obrażając mnie przy dzieciach,policję wezwał dostał pouczenie o bezpodstawne wzywanie,następnie zgłosił żeby mi dzieci do domu dziecka zabrali(skasowana) Nakłamał, fałszywie zeznawał-jest w aktach) i mam świadka.Zgłosił na mnie policji o groźby karalne (też skasowali) Boimy się nie wiemy co robić