Witam.
Prowadzę Spotted:Mosina. Udostępniliśmy post klientki niezadowolonej z usług pewnej firmy. Spott przeszedł weryfikację pomyślnie, ponieważ nie zawierał bluźnierstw i napisany był w grzeczny sposób, nie padło też żadne nazwisko, tylko imię właścicielki firmy i jej nazwa, co w tym przypadku jest rzeczą publiczną.
Właścicielka firmy po przeczytaniu posta, pogroziła nam sądem, policją i choć grzecznie informowaliśmy, że my nie weryfikujemy prawdomowności setek wiadomości, które ludzie do nas ślą, a opieramy się na samej treści tj. czy post nie narusza standardów Facebook'a, czy zachowane jest RODO, czy nie zawiera bluźnierstw, numerów telefonów, tablic rejestracyjnych, czy przysłane nam zdjęcia nie ukazują wizerunku żadnej osoby ect.
Mimo tego kobieta szła w zaparte. Ugodowo jednak, dla świętego spokoju, post został usunięty. Wystosowaliśmy jednak oświadczenie na ten temat, ponieważ owa Pani w komentarzach pod postem pisała, że musiała założyć nowe konto, żeby móc się ustosunkować, ponieważ została zablokowana przez administratorów Spotted:Mosina. Ustosunkowaliśmy się więc do tego i przy okazji przybliżyliśmy ludziom, na jakich zasadach działa Spotted. Zaczęli do nas wypisywać także znajomi tej kobiety w wiadomościach prywatnych nieciekawe treści. Wstawiliśmy zatem kilka zrzutów ekranu z przebiegu rozmowy, oczywiście wizerunek oraz dane tej Pani zostały zakazane. Mimo wszystko powołała pełnomocnika, który wysłał nam wiadomość, że rząda, abyśmy usunęli oświadczenie, bo sprawa trafi do sądu, mimo tego, że ugodowo usnęliśmy już post, który rzekomo oczerniał i pomawiał tą Panią.