Witam serdecznie
Problem mój jest następujący.
Pod koniec stycznia zostałem zatrzymany przez gardę ( mieszkam w Irlandii) zaraz gdy wyjechałem samochodem z mojego osiedla. Panowie od razu wyszli do mnie z testem. Próbka ze śliny, wykazała zawartość thc. Zostałem zatrzymany w celu pobrania krwi. To była niedziela godzina około 17:00.
Faktem jest, że paliłem dosłownie końcówkę blanta około godziny 7:00 rano. Wypiłem przy tym dwa piwa. Pracuje tylko nocne zmiany i po pracy przed snem pozwalałem sobie na odstresowanie i relaks. Dwa dni wcześniej z piątku na sobotę miałem dzień wolny, i byłem na imprezie gdzie lał się alkohol i krążył blant za blantem. Z soboty na niedzielę byłem w pracy i po pracy przed snem dokończyłem przy piwku jednego blanta i poszedłem spać około 8:00 rano.
Obudziłem się po 16:00 czyli po 8 godzinach snu i nie czułem już ani skutku alkoholu, ani też marihuany. Byłem wypoczęty, więc zdecydowałem, że autem pojadę do sklepu i okazało się, że była to zła decyzja gdyż we krwi wykryto 10,5 ng/ml thc. Alkoholu we krwi nie wykryto.
Kiedyś czytałem, że po paleniu marihuany trzeba poczekać przynajmniej 6 godzin zanim się wsiądzie za kierownicę. ( Ale to chyba tylko okazjonalny palacz, który pali raz na miesiąc, ja palę już ponad 20 lat ).
Pytanie moje jest następujące.
Czy istnieje jakieś badanie, które pozwoli stwierdzić, że zawarte we krwi thc było w fazie rozpadu i nie było już aktywne na układ nerwowy?
Czy w sądzie mogę jakoś udowodnić, że nie prowadziłem pod wpływem marihuany? Jestem w posiadaniu jednej z dwóch próbek krwi, która została mi pobrana.
Jeśli ktoś pali często, to skąd może wiedzieć, że już może prowadzić auto? Czy mam jakąkolwiek szansę na to, że udowodnię iż NIE prowadziłem pod wpływem? Nawet panowie, którzy mnie zatrzymali i zawieźli na pobranie krwi, pozwolili mi wrócić samochodem do domu, który został w miejscu zatrzymania.
Pozdrawiam Ari.