Witam, w czerwcu tego roku zaszlam w ciaze, mieszkalam ze swoim chlopakiem. Niestety, od samego poczatku naklanial mnie do jej usuniecia, w czasie mdlosci i oslabniec nie pomagal mi, wrecz okazywal, jak bardzo chce to zakonczyc, po 1,5 miesiaca, bedac w naprawde slabym stanie (ciągłe mdłości) i po kolejnym dniu namawiania mnie m.in. na zazycie tabletek, nielegalna aborcje w kraju lub wyjechanie do niemiec, zgodzilam sie na trzecia opcje. Nastepnego dnia bylismy w drodze i wielokrotnie prosilam, zebysmy wrocili. Nie sluchal w ogole. W Niemczech wiedzialam, ze tego nie zrobie, ale na wejsciu podpisalam (jak myslalam) wstepne papiery ,zbadano mnie, wszystko dzialo sie bardzo szybko, ja zaslablam, poproszono mnie o przyjecie tabletki, nikt nie mowil po polsku, mymslalam ,ze tabletka pomoze mi przy mdlosciach ,okazalo sie, ze jest to lek poronny.
Chlopak zniknal na pare godzin i wrocil dopiero po wszystkim. Doskonale wie, ze tego nie chcialam, ze do wszystkiego doszlo w zawrocie akcji. Zdawal sobie sprawe, ze pragne tego dziecka i manipujac mna i gardzac caly czas chcial doprowadzic mnie do jednego.
Jak to wyglada ze strony prawnej? Wiem o art.152 kk, ale czy w postepowaniu karnym mam jakiekolwiek szanse?
Bardzo prosze o nieupublicznianie mojego pytania.
Jestem w bardzo zlym stanie psychicznym, nastomiast chlopak postanowil odejsc i bawic sie ,zapominajac o wszystkim. Jestem pewna, ze chce wkroczyc na droge sadowa, poniewaz sama z siebie nigdy nie usunelalabym ciazy. Od poczatku wiedzial jak do mnie podejsc i jak zadzialac. Prosze o rade, czy faktycznie powinnam skierowac ta sprawe do sadu, czy mam jakies szanse. Nie posiadam pisemnych propozycji z jego strony, doskonale wiedzial jak to wszystko rozegrac. Nie wierze, ze teraz nie jestem w stanie nic z tym zrobic, jezeli z samego faktu zostalam potraktowana NIE zgodnie z prawem.
Moralnosc powinna isc w parze z prawem.