Witam,
W dniu 15.01.2016 za wycieraczką samochodu służbowego którym jeździłem dostałem wezwanie do stawienia się na posterunku straży miejskiej w celu wskazania kto był kierowcą, (na wezwaniu napisane było że nie zastosowałem się do znaku b-36 zakaz zatrzymywania). Zacząłem czytać w internecie co w tym przypadku mam zrobić i trafiłem na stronę anuluj-mandat.pl gdzie doczytałem że takim wezwaniem nie mam się co przejmować i mam je olać. Tak też zrobiłem, następnie przyszło "wezwanie alternatywne" czy oświadczenie typu (ABCD, 123) co wg ww strony Trybunał Konstytucyjny także wykluczył jako że nie jest "legalne". Następnie dostałem już wyrok nakazowy(200 zł + 80 zł koszta sądowe) od którego się odwołałem wzorem pisma ze strony anuluj mandat. W odpowiedzi dostałem pismo z sądu o wyznaczeniu terminu rozprawy na którą się stawiłem(8 listopada). Na rozprawie twierdziłem dalej że nie jestem w stanie sobie przypomnieć kto był kierowcą. Cały czas miałem zakodowane w głowie że samochodem wymienialiśmy się z współpracownikami i nie byłem pewien czy to ja czy ktoś inny mi go postawił na miejscu z tym znakiem i taką wersje przedstawiałem sądowi. Sąd stwierdził że w takim razie musi wezwać więcej świadków czyli właściciela pojazdu i straż miejską na kolejną rozprawę(12 grudnia). Po wyjściu z sądu zadzwoniłem do przełożonego (właściciela pojazdu) że odbędzie się taka sprawa i dostanie pismo o stawieniu się w sądzie, po czym przełożony sprawdził w zleceniach że do 14 stycznia ja jeździłem autem i wychodzi na to że to jednak ja go tam postawiłem. Co w takim wypadku mam zrobić aby wyszła jak najmniejsza szkoda? Czy na kolejnej rozprawie po prostu się przyznać, tłumacząc się że dopiero po wyjściu z sądu doszło do mnie że najszybciej i najlepiej będzie sprawdzić kto wtedy jeździł autem u przełożonego?
Będę bardzo wdzięczny za udzielenie mi porady co najlepiej mam zrobić w tej sytuacji.
Pozdrawiam serdecznie Bartosz