władza rodzicielska
Pytanie z dnia 23 lipca 2019
5 lat temu związałem się z o 5 lat starszą kobietą - rozwódką, która wówczas miała 4-letniego syna z pierwszego małżeństwa. Była to kobieta o powszechnej opinii raczej lekkich obyczajów i wszystko przemawiało za tym żeby nie iść dalej. Niestety rozum ustąpił sercu i po krótkim czasie zamieszkalismy razem. Począwszy od wynajętego domku na wsi przez wynajęte mieszkanie po dom, ktory wyremontowalem wlasnymi rękami należący do mojej babci. Nawiązałem w czasie związku silną więź emocjonalną z jej synem Kacprem kory dziś ma 9 lat, 2 lata temu urodziła nam się córka. Przez cały okres związku było ciężko. Starałem się zapewniać podstawowe potrzeby życiowe. Mieszkanie które wynajmowaliśmy było oddalone od miejsca mojej pracy o ok. 70km jednak znajdowało się na tym samym osiedlu na którym mieszkali jej rodzice, którzy pomagali w opiece nad Kacprem. Relacje między nami układały się bardzo różnie. Często występowały konflikty a było to spowodowane "ciężkim chatakterem" mojej wybranki o którym zawsze przypominali mi jej najbliżsi. Wiedziałem o tym ze w małżeństwie tez było podobnie i nie zdawałem sobie nawet sprawy z tego że to dzieje się u mnie. Podjąłem druga prace zarobkową. Zacząłem wreszcie robić oszczędności w tym czasie moja partnerka przebywała na urlopie wychowawczym i była to nasza wspólna decyzja. Kłótnie nawarstwiały się problemy przekazywane w formie pretensji nie znajdowały rozwiązania kończąc się awanturami. Zacząłem zauwazac ze staje sie taki jak ona. Uciekaliśmy w alkohol. Nie było to nic poważnego ale zdarzało się. Przekroczylismy pewne granie zaczęliśmy się po prostu bić i mimo że nigdy nie doszło z mojej strony do okaleczenia kobiety jednak w ferworze wzajemnej nienawiści czasem oddałem. W wigilię Bożego Narodzenia miałem rozbita głowę, podrapaną twarz, po chrzcinach Oli podbite oko. Funkcjonowalismy razem z poczucia obowiązku, każdy robił swoje nikt nie był szczęśliwy. Pretensje i obwinianie, wbijanie w beznadziejnosc i bezuzytecznosc stawały sie dla mnie rzeczywistością, czułem ze do niczego się nie nadaję. w czerwcu Moja kobieta zaczęła dbać o siebie bardziej niż zwykle, zaczęły się całonocne wyjścia za każdym razem kiedy nie byłem w pracy. Nie podejrzewałem Jej o nic. Myślałem że potrzebuje oddechu od codzienności, w lipcu pojechaliśmy na wspólne wakacje do Grecji które planowaliśmy juz w listopadzie. Miały być podziękowaniem z mojej strony za trud włożony w prowadzenie domu a wiedziałem ze o nich zawsze marzyła. Wakacje były horrorem, niezadowolenie i pretensje na każdym kroku, większość czasu poświęciłem opiece nad dziećmi żeby mogła odpocząć jednak i to nie było to czego oczekiwała. Po powrocie chciałem jakoś odbudować relacje, pójść na terapię.... była negowana, powtarzała ze juz mnie nie kocha, nie chce takiego życia i nie ma zamiaru poświęcić go dzieciom. Powtarzała ze szuka mieszkania i wyprowadzi się ode mnie. Po kolejnym nocnym wyjściu wszystko było jasne. Zbudziłem ją rano i spytałem wprost ile to trwa. Oświadczyła ze wreszcie ma prawdziwego mężczyznę a nie cipe. Przyjąłem to spokojnie. Do czasu aż okazało się ze romans w który weszła jest z sąsiadem z na przeciwka który ma 40 lat mieszka z rodzicami, jet samotny i prowadzi prężne gospodarstwo rolne wraz z ojcem. W weekend wybrali się na wspólny wyjazd do Czech. W tym czasie ja opiekowałem się nasza córkę do której zainteresowanie mamy wyraźnie spadło. Miłość trwała. Dziecko w klotniach było nazywane przez nią potworem, mówiła ze nigdy nie powinno się urodzić, Kacper również był przez nią nazywany skurwysynem itd. Dzieci były bite. Ola dostawała klapsy. Kiedy zwracałem uwagę na to ze nie powinna tego robić twierdziła ze inaczej wejdą jej na głowę jak ja całymi dniami byłem w pracy - nie miałem innego wyjścia. Koszty utrzymania były duże, równolegle spłacam kredyt zaciągnięty na remont domu. Nie chciałem znosić upokorzeń ze do niczego się nie nadaje, że nic nie umiem dobrze zrobić. Odwzajemnialem złośliwości obrażałem jej wygląd (chociaż od pierwszych chwil była dla mnie ideałem kobiecości) w pewnym momencie zaczalem bać się Jej. Poinformowałem najbliższą rodzinę o tym co się dzieje, również ojca Kacpra. Przestałem sobie radzić z tym co się dzieje. Wzajemne zastraszanie się, stawianie dzieci jako karty przetargowej. Poczułem ze potrzebuje pomocy. Kiedy wróciła z weekendowego wypadu poprosiłem swojego ojca i jego partnerke oraz ojca mojej partnerki o towarzyszenie mi podczas powrotu z dzieckiem do domu gdyż już wcześniej straszyła awanturą i nie chciałem być w domu podczas jej powrotu. Cały czas miałem nadzieję że jestem w stanie coś naprawić. Stworzyć dzieciom normalny dom. Kiedy weszliśmy do domu zaczął się spektakl. Ublizanie, krzyk, poniżanie w stosunku do wszystkich obecnych i wszystko na oczach dziecka. Wszyscy staliśmy jak wryci próbując ją uspokoić. Była przygotowana do wyjścia. Ubrana wystrzałowo, wymalowana, wyperfumowana stwierdziła że jedzie pojeździć na rowerze. Wróciła k. 3 nad ranem oczywiście każdy z nas wiedział ze to nie jest strój na rower. Po rozwodzie żyła w jeszcze kilku związkach które szybko upadały. Z informacji otrzymanej od ojca Kacpra rozpad ich małżeństwa przebiegał w identyczny sposób. Nawet analogiczne było zrobienie ze mnie kata i zwyrodnialca do rodziny i znajomych co okazało się później zakrzywieniem rzeczywistości. Obawiam się ze moje dziecko będzie włóczone od mieszkania do mieszkania od związku do związku mamy...... chciałbym jakoś to usankcjonowac natomiast boje się ze zabierze mi dziecko które nie będzie miało z nią normalnego domu. Jestem w stanie dostosować swoją pracę do opieki nad Ola. Jestem w stanie zapewnić Jej utrzymanie i godne warunki bytowe, stały kąt, wiem ze ojciec Kacpra również chce żeby syn mieszkał z nim. Moja partnerka rozpoczęła pracę zarobkową w salonie fryzjerskim. Jest na etapie szukania mieszkania jednak w dalszym ciągu mieszkamy razem. Kacper jest u taty na wakacjach. Partnerka wiedzie szczęśliwy romans z sąsiadem, ja pokrywam koszty utrzymania a dzieci są w czarnym punkcie. Partnerka twierdzi ze dostała objawienia w kościele ze musi ode mnie odejść. Wydaje mi się ze jest osobą na tyle nie stabilną emocjonalnie ze nigdy nie zapewni dzieciom stabilizacji mieszkaniowej, uczuciowej..... co robić ???? Mam skrupuły i niczego od niej nie chcę ale wiem jak przebiegało robienie problemów o wszystko ojcu Kacpra gdyż to Ona sprawowała opiekę nad Nim.
Tutaj pojawią się odpowiedzi od prawników
Chcę dodać odpowiedź
Jeśli jesteś prawnikiem
zaloguj się by odpowiedzieć temu
klientowi
Jeśli Ty zadałeś to pytanie, możesz kontynuować kontakt z tym prawnikiem
poprzez e-mail, który od nas otrzymałeś.