Co ma bieganie wspólnego z prawem?
Jeśli wyjdziemy o jakiejkolwiek porze do miasta, niemalże wszędzie możemy natknąć się na biegaczy. Parki, chodniki, czy podmiejskie bezdroża pełne są spragnionych aktywności fizycznej mieszkańców. Powiedzenie - cała Polska biega, wydaje się nie być przesadą. Co zatem bieganie może mieć wspólnego z prawem?
Wydawać by się mogło, że bieganie jest sportem dla otoczenia stosunkowo bezpiecznym. Nie osiągamy przecież zabójczych dla innych użytkowników ruchu prędkości, zatrzymać możemy się w miarę sprawnie, zatem ryzyko wyrządzenia krzywdy napotkanym osobom i pojazdom na trasie naszego biegu jest znikome. Wyobraźmy sobie jednak taką oto sytuację... Biegniemy przez park, wyprzedzając biegnącą przed nami osobę, potykamy się, ona wpada na nas, upada i podpierając się ręką łamie ją. Scenariusz niby mało prawdopodobny, ale całkiem prawdziwy. Albo biegnąc, gwałtownie przecinamy drogę nadjeżdżającego rowerzysty, wskutek czego ląduje w krzakach. Efekt - poobijany rower, podarte ubranie, siniaki i skaleczenia u entuzjasty dwóch kółek. A co, jeśli biegamy z psem, który nagle ni z tego, ni z owego rzucił się na kogoś (choć zawsze uważaliśmy go za anioła) i ugryzł, wystraszył dziecko, itd.? Sytuacje z pozoru mało prawdopodobne, a jednak wydarzyć się mogą. Porą obarczoną szczególnym ryzykiem jest weekend, kiedy to wszelkie parki, lasy i chodniki pełne są spragnionych aktywności fizycznej mieszkańców miast.
Zgodnie z art. 415 Kodeksu cywilnego, kto z winy swej wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest jej do naprawienia. By przypisać biegaczowi odpowiedzialność, konieczne będzie przypisanie mu działania lub zaniechania oraz wskazanie adekwatnego związku przyczynowo skutkowego pomiędzy owym działaniem lub zaniechaniem, a powstaniem szkody. Innymi słowy - gdybyśmy biegli prosto przed siebie i nie skręcili nagle bez patrzenia za siebie, rowerzysta minął by nas bezpiecznie, nie wpadł w krzaki i nic by się nie stało. Na czym może polegać szkoda? Mogą to być wszelkiego rodzaju uszkodzenia roweru, ubrania, sprzętu, ale i szkoda na osobie. Możemy bowiem doprowadzić do uszkodzenia ciała (np. złamanie) lub rozstroju zdrowia. W pierwszym przypadku będziemy zobowiązani naprawić szkodę na dwa sposoby, wedle wyboru poszkodowanego : przywrócić do stanu pierwotnego - naprawić to, co uległo uszkodzeniu albo zapłacić stosowną kwotę pieniężną na pokrycie kosztów usunięcia szkody. Gdy dojdzie do uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia, sprawa może być bardziej skomplikowana, jako że naprawienie szkody w takim przypadku może objąć wszelkie koszty, jakie z tego tytułu wyniknęły, w tym koszty leczenia, rehabilitacji, leków, dojazdów na zabiegi. Gdy uszkodzenie ciała jest na tyle poważne, że wiąże się z częściową lub całkowitą utratą możliwości zarobkowych, może pojawić się obowiązek zapłaty takiej osobie renty.
Obok szkody i związanego z nią odszkodowania pojawia się jeszcze jedno pojęcie, które może przybrać postać skierowanego przeciw nam roszczenia - zadośćuczynienie. Jest to inna instytucja prawa cywilnego i nie należy jej mylić z odszkodowaniem, chociaż często występują obok siebie. O zadośćuczynieniu mówimy wtedy, gdy poszkodowany doznał krzywdy. Ta przejawiać się może w cierpieniach fizycznych (złamana ręka boli) lub psychicznych. Może okazać się zatem, iż nasz przykładowy rowerzysta zażąda od nas nie tylko stosownej kwoty odszkodowania tytułem naprawy uszkodzonego roweru, zakupu nowej koszulki i okularów w miejsce tych zniszczonych, ale i zadośćuczynienia za ból, jaki musiał znosić z powodu złamania.
Dotychczasowe rozważania opierały się o założenie, że poszkodowany udowodni nam winę, polegającą na działaniu albo zaniechaniu (np. stosownych środków ostrożności). Tylko bowiem w takiej sytuacji będziemy mogli mówić o naszej odpowiedzialności. Zmniejszyć może ją przyczynienie się poszkodowanego do powstania szkody (np. jazda z nadmierną prędkością, niezachowanie należytej ostrożności). Nieco inaczej sprawa ma się, gdy biegniemy z psem. Art. 431 § 1 k.c. stanowi bowiem, iż kto zwierzę chowa albo się nim posługuje, obowiązany jest do naprawienia wyrządzonej przez nie szkody niezależnie od tego, czy było pod jego nadzorem, czy też zabłąkało się lub uciekło, chyba że ani on, ani osoba, za którą ponosi odpowiedzialność, nie ponoszą winy. Przepis ten wprowadza tzw. domniemanie winy. Oznacza to, założenie, iż jeśli nasz pies spowoduje szkodę (pogryzie kogoś, wpadnie pod rower i spowoduje wypadek, itd.) jesteśmy temu winni my, a jeśli jest inaczej, musimy to udowodnić. Będąc bowiem właścicielem psa i "posługując się nim" (chodząc z nim na spacer, biegając) "ryzykujemy", że zwierzak może coś komuś zrobić. Z założenia bowiem przyjmuje się, że jeśli pies wyrządził komuś szkodę, stało się to na skutek braku należytego nadzoru (tzw. wina w nadzorze). Zwierze kieruje się bowiem instynktem i naturalnymi popędami (np. widząc kota czy sarnę z pewnością za nią podąży), a obowiązkiem właściciela jest taką sytuację przewidzieć i jej zapobiec (np. przez trzymanie psa na smyczy).
Jak się uchronić przed konsekwencjami opisanymi powyżej? Po pierwsze uważać, mieć oczy wokół głowy i szeroko otwarte. Aktywność sportowa Polaków znacznie w ostatnich latach wzrosła, coraz więcej ludzi biega, jeździ na rowerze, a co za tym idzie, miejsca uczęszczane przez nas stają się coraz bardziej zatłoczone. Czymś, co sprawi iż będziemy spać spokojniej jest natomiast ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej w życiu prywatnym. Nie jest to sprawa szczególnie kosztowna. Składka roczna kosztuje zwykle około kilkudziesięciu złotych (w zależności od sumy ubezpieczenia). Nie jest to dużo, a wiele potencjalnych problemów może nam zdjąć z głowy. Ubezpieczenie nie zwalnia nas oczywiście z obowiązku myślenia i zachowania zdrowego rozsądku, ale odciąży nas, gdyby doszło do nieszczęścia. Ochroni nie tylko w przypadkach, o których pisałem, ale i we wszelkich innych gdzie możemy spotkać się z odpowiedzialnością cywilną (np. zalanie mieszkania sąsiada, poślizgnięcie się czyjeś na naszej posesji i złamanie nogi, itd.). Przed wyborem konkretnej polisy warto zapoznać się uważnie z proponowanymi warunkami, przede wszystkim z zakresem ochrony, tak by wiedzieć, za co płacimy i co dostajemy w zamian. Ubezpieczyciele zwykle wprowadzając dodatkową kategorię - zawody sportowe, sprawdźcie, czy takie rozszerzenie nie będzie Wam potrzebne.
Miłego i bezpiecznego biegania !
Piotr Dobrowolski - radca prawny
foto : Przemysław Kwarta