Gdy budowlaniec zniszczy twój samochód
Pewnego pięknego listopadowego dnia pani Z. zaparkowała swój samochód koło ogrodzenia placu budowy i udała się do salonu urody. Po powrocie stwierdziła, iż cała karoseria pojazdu - w przeciwieństwie do właścicielki - straciła na swojej urodzie i została zachlapana białą farbą. Podobnie wyglądało kilka innych samochodów zaparkowanych w pobliżu. Również następnego dnia doszło do podobnej sytuacji z kolejnymi samochodami. Jak się okazało, teren budowy nie był w odpowiedni sposób zabezpieczony – podczas wykonywania elewacji nie zakryto rusztowań, nie osłonięto też samego ogrodzenia budowy.
Kierownik robót przyznał, że do zabrudzenia samochodów doszło w wyniku wylewania elewacji świeżo postawionego budynku i zaproponował 500 zł odszkodowania lub wyczyszczenie karoserii przez robotników – sprawców zabrudzenia. Pani Z. uznała zaproponowaną kwotę za zbyt niską a pomysł zatrudnienia do czyszczenia karoserii robotników budowlanych za niedorzeczny. Udała się więc do wyspecjalizowanego zakładu, gdzie ustalono koszt wyczyszczenia pojazdu na 2500 zł i usługę wykonano.
Sprawca szkody odmówił zapłaty takiej kwoty, choć podobną wypłacił innemu poszkodowanemu. Zapewne przestraszył się, że wszyscy pozostali również zażądają pieniędzy.
Sprawa trafiła do sądu. Firma budowlana broniła się wskazując, że po drugiej stronie ulicy również miała miejsce budowa i niewykluczone, że to z niej przywiało farbę. Poza tym zarzuciła powódce brak opinii biegłego co do kosztów usuwania zanieczyszczeń i oparcie się jedynie na fakturze wyspecjalizowanego zakładu oraz zeznaniach jego właściciela. Podważała wreszcie twierdzenia wszystkich świadków, którzy widzieli pobrudzone samochody i brak właściwego zabezpieczenia rusztowań, lecz nie zauważyli samego momentu zachlapania. Dla przeciwwagi wystawiła swoich świadków – kierownictwo budowy, które kategorycznie zaprzeczyło, jakoby rusztowania nie były zabezpieczone.
Sąd rejonowy przychylił się do stanowiska strony pozwanej. Wytknął powódce brak wniosku o przeprowadzenie dowodu z opinii biegłego, świadkom, że nie widzieli spadającej farby i przyjął za możliwe, iż jej drobiny przefrunęły przez ulicę z innej budowy – po czym powództwo oddalił.
Rozpoznający apelację sąd okręgowy był jednak innego zdania. Uznał, że z doświadczenia życiowego wynika, iż skoro samochody stały zaparkowane pod malowanym budynkiem, to przyczyną zanieczyszczeń są właśnie prace na tej budowie. Poza tym wskazał, że obowiązku przeprowadzania dowodu z opinii biegłego nie należy traktować dogmatycznie, szczególnie gdy roszczenie dotyczy niewielkich kwot a w sprawie powołano dowód z faktury i zeznań profesjonalisty w zakresie czyszczenia karoserii samochodowych. Nie bez znaczenia był fakt zapłaty przez sprawców odszkodowania innemu kierowcy, potwierdzony odpowiednim dokumentem i zeznaniami przed sądem I instancji. W rezultacie sąd uwzględnił powództwo w całości. Sprawca zaś zamiast zapłacić 2500 zł, musiał ostatecznie wyłożyć 4300 zł. Zapewne i tak mu się to opłaciło, gdyż pozostałych sześciu właścicieli zachlapanych samochodów z dochodzenia swoich praw zrezygnowało.